Dzisiaj będzie post na cześć Zuleyki, która wczoraj sprawiła sobie kotka
CZARNEGO.
Rzecz działa się ładnych kilka lat temu.
Zuleyka miała kłopoty ze wzrokiem. Nie jakieś tam poważne, ale trochę ją w przychodni postraszyli, toteż postanowiła zaoszczędzić nieco pieniążków i pojechać po poradę do samej pani DOKTOR, przyjmującej w Krakowie.
Dzień wyjazdu przypadł w jeden z najgorętszych dni lata.
Pech dał o sobie znać jeszcze, na dworcu.
Pociąg do Krakowa opóźniony był o ponad godzinę.
Oj tam oj tam... pomyślała Zuleyka. Dobrze że tylko godzinę, a nie dwie.
Ważne, że zdążę na wizytę.
I z ciekawością rozglądała się dookoła.
Oko jej wypatrzyło zakonnicę, z dwoma wielgachnymi bagażami, która raz po raz wycierała twarz wielką chustką. Zakonnica nie była młoda, walizy wyglądały na ciężkie, upał był tropikalny.
Zuleyce zrobiło się jej żal i postanowiła pomóc kobiecinie w wejściu do pociągu, nawet udało jej się znaleźć dwa miejsca siedzące, co potraktowała jako cud, bo stać w zatłoczonym, przegrzanym korytarzu przez przynajmniej dwie godziny jazdy nie należało do przyjemności.
Weszły.
W przedziale siedziały trzy młode panienki w wieku około studyjnym.
Zakonnica uśmiechnęła się do nich miło.....
Reszta jazdy pociągiem zeszła Zuleyce na nieustannym pluciu sobie w brodę za swoja dobroć, bo zakonnica rychło wyczuła młody grunt i pospiesznie ruszyła z akcją agitacyjną.
Nie masz, niewiasty to jak życie klasztorze, sielanka normalna, kraina miodem i mlekiem płynąca, a po plecach różańcem dawno już nikt nie oberwał !
I tak do końca jazdy.W pewnym momencie rozejrzała się nawet za gitarą.
Jak ona zacznie na tym rzępolić i śpiewać o Jezusie- pomyślała Zuleyka- to spieprzam na ten przegrzany korytarz.
Z nudów postanowiła poczytać kupioną na dworcu gazetę. A tu na okładce, cztery roześmiane kobiety z serialu, który Zuleyka oglądnęła kiedyś razem z przyjaciółką.
Seks w Wielkim Mieście.... Przeczytała prawie na głos, na co zakonnica, aż się zakrztusiła na widok okładki.
Jedna z nich Samantha, prawie ukłuła Zuleykę po oczach.
Tak, miała mnóstwo wad. Była wulgarna, momentami obsceniczna, facetów traktowała jak zabawki.
Ale miała też kilka zalet.
Z każdej presji potrafiła wyjść z klasą, nie dawała sobie nigdy nikomu wleźć na głowę i nigdy nie traciła przy tym nawet grama ze swojej kobiecości.
Tak, jestem jaka jestem! Ale kocham siebie taką, jaką jestem! - zdawała się zawsze mówić - I nikomu nic do tego!
Taka kobieta pewnie nigdy nie ma w życiu pecha- pomyślała Zuleyka - Nie to co ja- ofiara losu.
Czego nie tknę, to idzie w diabły. Albo w zapóźniony autobus. Albo samo się rozwala, chyba na samą moją już obecność
Pociąg zatrzymał się i ludzie zaczęli tłoczyć się wyjściu.
Wtedy też pech rozpętał się na dobre.
Pewien pan, o twarzy i aparycji miejskiego żula, trzymał w ręku coś, co wyglądało na siatkę z węglem.
Z właściwa sobie gracją i wyczuciem, przepchał się do przodu i cholera jasna, szurnął Zuleyce ową siatą po jasnych gatkach typu rybaczki.
Panie !- zdenerwowała się zaraz Zuleyka i zrobiła krok do przodu, co okazało się błędem, gdyż kolejny dżentelmen nadepnął jej na klapeczek typu japonka i wyrwał jej drobne paseczki całkowicie z podeszwy.
Obydwaj panowie wysiedli oczywiście w szalonym pośpiechu i nawet nie dostrzegli pomstującej za nimi Zuleyki, która życzyła im serdecznie, jakby to elegancko powiedzieć..... żeby przynajmniej raz nie zdążyli tam, gdzie król zazwyczaj chadza piechotą.
Zuleyka wyszła z pociągu ostatnia.
Japonce nie pomogło zawiązanie sznurków na kokardkę.
Nic jej w ogóle nie pomogło, agonia totalna, toteż Zuleyka przeszurała spadającym laciem do najbliższej ławki i zastanowiła się co dalej.
W kieszeni na drobne wydatki miała 11 złotych, na koncie debet.
Wpadła w panikę.
Chciało jej się płakać i wracać do domu.
I byłaby to zrobiła, gdyby jej wzrok nie padł znowu na gazetę ściśniętą kurczowo w dłoni.
Nie ma na tym świecie ludzi, którzy wszystko robią idealnie. One też pewnie kiedyś rozerwały spódnicę, albo pękł im obcas....- pomyślała Zuleyka - Każdemu czasem się takie coś przytrafi.
Zakonnica z pociągu pewnie zastanowiłaby się, co zrobiłby Jezus.
Zulejka zastanowiła się, co zrobiłaby Samantha Jones.
Co zrobiłaby... No właśnie.... Pewnie zadarłaby kształtny nosek do góry i miałaby wszystko ponadto.
Nie dałaby się załamać z powodu lacia kupionego na targu za kilka złotych.
No i co kogo obchodzi jak wyglądam, po tym cholernym dworcu chodzi znacznie dużo więcej dziwadeł ode mnie - powiedziała sobie w duchu kilka razy.
I wyrzuciwszy japonki do najbliższego śmietnika, pomaszerowała boso do najbliższego targowiska, który było nieopodal dworca.
Najtańsze japonki kosztowały równe 12 zł
Zuleyka zmełła w ustach wyjątkowo brzydkie przekleństwo, ale oj tam oj tam... zapytała się pani sprzedawczyni czy nie da się taniej . Na przykład za 11.
Na widok brudnej i bosej Sierotki Marysi pani sprzedawczyni nieco zaniemówiła, ale japonki sprzedała, takie z wystawy, z brokacikiem, ale darowanym laciom przecież nie patrzy się w zęby.
Pokrzepiona tym sukcesem Zuleyka udała się w dalszy etap podróży, a mianowicie na przystanek tramwajowy. Tramwaj przyjechał, Zuleyka wsiadła.
Już po wszystkim, pomyślała.
Koniec z tym parszywym pechem.
Bilety do kontroli proszę!
Drugi raz już tego dnia Zuleyka użyła słowa, które w kulturalnych kręgach się wykropkowuje.
Biletu oczywiście nie miała, bo po pierwsze nie miała już za co kupić, a po drugie zapomniała o nim na śmierć, bo w rodzimym Zabrzu zwykle podróżowała na miesięcznym.
Zuleyka rozejrzała się dyskretnie i zauważyła, że po pierwsze słowa te JAK NA RAZIE skierowane są do dziewczyny stojącej tuż obok,(a ona rozwarła paszczę na pół tramwaju, co przywabiło wszystkich tajnych kobuchów w pobliżu), a po drugie tramwaj zaczyna zwalniać.
Wyczekawszy odpowiednią chwilę wystrzeliła na zewnątrz na tyle szybko, na ile jej pozwoliły świeżo zakupione japonki z brokatem i postanowiła resztę drogi przejść pieszo.
To powinno być blisko pomyślała jeszcze. Samanta na pewno by tak zrobiła. Poszłaby sobie z podniesioną głową, dumna i blada, śmiałaby się z tego wszystkiego i pooglądała ciuchy na wystawie.....
W półtorej godziny i jakieś kilka wielkich kilometrów później Zuleyka czuła się i wyglądała jak zaginiony beduin na pustyni. Brudna, rozczochrana i gotowa pić z najbliższej fontanny. Do dopełnienia obrazu brakowało tylko krążącego nad nią sępa.
Pani rejestratorka w przychodni przyjrzała się jej uważnie, zanim wpuściła ją do łazienki, tym bardziej, że Zuleyka pragnąca wody i mydła, zaraz po wejściu do toalety zdjęła japonki z brokacikiem.
(Uprzednio przepuściwszy w drzwiach jakiegoś chłopczyka, który grzecznie mył rączki)
I to był błąd.
Chłopczyk rozlał po posadzce mydło w płynie, więc Zuleyka
zanim do owej umywalki dotarła, miała sposobność ujrzenia jej od spodu.
Łoskot jaki się przy tym rozległ, spowodował, że do łazienki zbiegli wszyscy ludzie zarówno z obsługi jak i z recepcji.
Odejdź pechu. Wszystko co miało się dzisiaj już zdarzyć, już się zdarzyło. Teraz już koniec. Z tyłu mam plamy od mydła, z przodu mam plamy od węgla.... i te cholerne japonki z brokacikiem.... Ale mam to w dupie...więc s*****laj.
A potem się okazało, że pani doktor nic nie wykryła, więc te pieniądze za wizytę tez mogłam sobie spisać na straty. I uciekł mi pociąg. Musiałam czekać ponad dwie godziny na następny.
(Relacjonowała mi przy kawie i ciachu jakiś dłuższy czas później)
Ale wiesz, co, od tamtego dnia, cokolwiek by mnie nie spotkało, zastanawiam się co zrobiła by Samantha.
I to mi zawsze pomaga, po za tym.... jakoś już nie mam tego pecha. Nic mi się nie łamie, nie spóźniam się, nic nie rozwalam. I jestem jaka jestem. A jak się komuś nie podobam, to niech sobie popatrzy w bok...
Fajny ten kiciuś na zdjęciu.
Bardzo przypomina mi moją świętej pamięci Fruzię, tez to był taki czarny diabełek
A swoją drogą znalazłam coś dla kobiet o temperamencie Samathy, a więc kobiet, które do życia podchodzą z pasją
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz