Na kilka tygodni przed sylwestrem urządziliśmy sobie spotkanie towarzyskie.
Była tam między innymi moja koleżanka Ania, wraz z mężem.
Zebrani goście siedzieli przy jednym stole.
Ciekawa byłam jaka kreację Ania na siebie przywdzieje.
Co na siebie ubierzesz?- zapytałam głupio, a zanim skończyłam głupio pytać, otrzymałam ze trzy kopniaki pod blatem.
-No, TĄ SUKIENKĘ, KTÓRĄ MI POŻYCZYŁAŚ.
Mąż Ani zastrzygł uszami jak doberman.
Pominąwszy już różnice w guście, to gdybyśmy obydwie były rybkami, Ania byłaby bez wątpienia śledzikiem, ja zaś pewnie makrelą.
Aaa, tak, tak.. no tak, oczywiście...- odpowiedziałam prędziutko- Ta fajna... to u ciebie jest....
A którą to sukienkę jej pożyczyłaś?- Zapytał mąż zmrużając podejrzliwie oczy
Tą czarną, bez pleców, z klamerka na pasie.- Odpowiedziała natychmiast Ania racząc mnie nową porcją kopniaków
Tak, z bez pleców .... z klamerką .... czarną....- Powtórzyłam skwapliwie jak echo.
TAAK? A JAK WAS ZARAZ OBYDWIE ZABIORĘ DO DOMU I POKAŻĘ TOBIE WSZYSTKIE MOŻLIWE KIECKI ANI, TO POKAŻESZ MI KTÓRA JEST TWOJA?!!!
yyy, no tak... czarna.... bez pleców.... z klamerką na pasie - gdakałyśmy obydwie jak katarynki, ja zaś pomyślałam, że w razie czego, Ania miała zapewne tyle jasności umysłu, że wyjęła cholerna kieckę z folii. I odpięła metkę.
Mąż zaś, widząc że tą zabawę można kontynuować jeszcze baaardzo długo, a na pewno nic już nie wskóra z dwoma babami idącymi w zaparte jak oślice, kłapnął zębami i poszedł na papieroska.
No cóż.....
Urządziłam dzisiaj w pracy i wśród przyjaciółek quiz.
Składał się on zasadniczo z dwóch pytań, a dotyczył on metody ściemniania mężowi, co do świeżo kupionych szmatek, oraz metody negocjacji o nie.
Oto odpowiedzi jakich mi udzieliły.
IZA : Że na promocji
DANUSIA : Że dostałam od ciotki
BASIA 1 : Że ze szmateksu
MICHALINA : Że z wymiany z koleżanką
Taka ściema drogie panie, to podstawa sukcesu. Koleżanki dodają,że najlepiej jest to powiedzieć głosem obojętnym i szybko skierować rozmowę na inny temat. Najlepiej, że zaraz szybciutko podadzą obiad, na który mężuś czeka.
ANIELA I DOROTA : Zasadniczo nie zauważa, więc kupuję co chcę.
Mąż który nie zauważa, traktujmy skarb bezcenny, chociaż nieco przyślepy. Możemy kupować co chcemy i ozdabiać się jak tylko chcemy; nie zauważy za cholerę, nawet butów za 700 złotych.
Za szczytowe osiągnięcie uważam wyczyn męża jednej z moich przyjaciółek, który w pierwszej chwili nie zauważył, jak z blondynki zrobiła się ruda.
Co nie znaczy że nie kocha, co to to nie... ten typ tak po prostu ma, kocha nas za całokształt, nawet gdybyśmy się zamieniły w Fionę ze Shrecka.
Mając więc męża z gatunku niezauważająco-przyślepego, nie róbmy mu dzikich awantur, że nie zauważył naszych nowych butów. Ważne, że to on nie zauważył, że są nowe. I że kosztowały 700 zł.
JOLANTA : Wrzucam do od razu pralki, czy umywalki i wmawiam że stare, tylko trzeba odświeżyć.
ALA : Przy wypłacie rozdzielmy się budżetem, mąż ma swój przydział, ja zaś swój.
Też dobra metoda. GOSIA poszła o krok dalej - kiedy kupi sobie coś przekraczającego ustaloną kwotę, wpiera mężowi, że to zaoszczędzony dodatek z poprzedniego podziału.
ALINA : W nosie go mam, ciuchy sama sobie szyję. Po za tym cenimy swoją odrębność i każdy realizuje własne pasje za swoje pieniążki.
BASIA 2, EDYTA, MAGDALENA : Że stare i nie wiadomo dlaczego nie zauważył.
Z metoda na STAROĆ trzeba jednak uważać, co by nie przedobrzyć.
Włóżmy dyskretnie do szafy, schowajmy pod innymi szmatkami i wyjmijmy po jakimś miesiącu, ale zadbajmy moje panie o szczegóły......
- Jak już koniecznie chcesz mi udowodnić, że ta bluzka jest stara - powiedział mąż mojej sąsiadki, gdy ta od godziny robiła mu na tym tle wodę z mózgu- to utnij sobie najpierw metkę z tyłu.
Metoda na STAROĆ była to też ulubioną metoda babci mojej koleżanki, Julci. Babcia ta posiadała kilka córek. Kochała je wszystkie bardzo mocno, toteż od czasu do czasu kupowała im coś fajnego.
Dziadek patrzył na to kusym okiem, nie pozwalał na zbytki, więc trzeba było opracować jakąś metodę. Metoda na STAROĆ polegała na stopniowym wtłoczeniu się w tło.
Kupiony sweterek, zanim trafił do prawowitej właścicielki najpierw pojawiał się rzucony byle jak na jakimś krześle, zwisał z kanapy, zwijano w kulkę i kładziono w torbę podczas przechadzki. Trzaskał po oczach z każdego kąta i dziadek wściekał się na bałaganiarstwo.
Po jakichś dwóch dniach następował etap dyskretnego noszenia go przez kilka córek po kolei. Wtedy następował przełom - bystre oko dziadka wyhaczało w końcu cos nietypowego. Okazywał wzburzenie.
No co ty, stary - mówiła babcia spokojnie - jakie nowe, no przecież go tu już widziałeś, wszędzie się tu pałęta, sam się wściekałeś, że dziewczyny wszędzie swoje szmaty zostawiają i powiedziałeś Celice, że jak go jeszcze raz zobaczysz to wytrzesz nim kominek.A należy on do hm... Kasi? była w nim w kościele.....albo Celinki, też go wkładała jak wychodziła po bułki...Madzi?Ach te bałaganiary.... pogadam z nimi jak wrócą do domu....
Bobek zasadniczo należy do kategorii nie wymienionej, przez żadną z koleżanek: Zauważa, ale nie reaguje.Nie pytajcie jak to jest możliwe,ani jak to zrobiłam, ale nie jest to bynajmniej cecha wrodzona.....
Dziewczyny, jeżeli macie jakieś własne oryginalne metody kamuflażu swoich świeżo zakupionych ubranek, PISZCIE :) Najciekawsze odpowiedzi umieszczę w postach
Ja robie kosmiczną awanturę że nie widział a ja w tej szmatce już kilka razy byłam, z deka chlipnę nosem że patrzy się na jakies obce maszkarony a na mnie to juz nie, po takiej akcji przez pół roku pilnuje się bardzo a ja kupuje do woli
OdpowiedzUsuń