Moją sprawą jednak jest zapalenie gardła, którego nabyłam podczas urodzin Bobka, kiedy to palili wszyscy znajomi przy otwartym oknie.
Nie, nie wszyscy razem. Każdy w innym rytmie i dowolnym przez siebie czasie.
A wierzcie mi, otwarte non stop okno w grudniu to już jest hardcore.
Szlag mnie trafił definitywnie następnego dnia, gdy odkryłam, że od zimna padła Fisia.
Moja ukochana paprotka.
Pomszczę cię Fisiu!!
Postanowiłam.
I wprowadziłam reżim.
Kto chce palić, jego wybór.
Ale sio, na korytarz.
Bobkowi się to nie spodobało.
Marudził, kaprysił, raz nawet zrobił awanturę, ale nic to nie dało.... pozostałam nieugięta.
Po za tym doszłam do wniosku, że mnie się też od życia coś należy. On kupuje fajki, ja mniej więcej za tą samą kwotę jakieś fatałaszki, a jak Uzbieram, to i nawet i bieliznę piękna. A co!
Zasadę zakupu mu uczciwie wyjaśniłam, więc jak do tej pory nie odważy się nawet pisnąć w proteście, gdy tylko przywlokę do domu coś nowego. On ma swoje, ja swoje.
Nic jednak nie przebije Karoliny, która zdała mi relację z zebrania w swojej firmie.
Szkolenie, zebranie, ustalanie i jeszcze pogadanka BHP. Czyli, nuda do kwadratu i jeżeli człowiek nie zajął się jakimś dyskretnym zajęciem,( grami na komórce na ten przykład) to mózg mu się wyłączał.
Gdy w końcu przyszedł czas na wolne wnioski i pytania, wszyscy odetchnęli z ulgą i zaczęli się powoli zbierać do wyjścia
Chwileczkę - odezwał się - pan Adam- W głównym oddziale firmy, jest miejsce zwane palarnią. My w oddziałach tez takie chcemy.Karolina pamiętała, że pan Adam, nie tyle pali, ale wręcz tym paleniem się afiszuje. Pali wszędzie gdzie tylko się da, a wonny dymek roznosi się po całej firmie.
- Mamy przecież prawo do kilku minut zapalenia papierosa. Przecież to nie trwa godzinę.No godzinę na raz to może i nie, ale pan Adam wychodzi na dymka jakieś 5 razy dziennie, co w przeliczeniu po pięć minut, daje dwadzieścia pięć minut dodatkowej przerwy.
A Karolinę ostatnio zbesztali, gdy przedobrzyła o dwie minuty w zapleczu kuchennym, bo się ciepła woda skończyła i czajnik długo pracował.
- To jest nałóg, kto nie ma ten nie zrozumie. My palacze mamy prawo i do wyjścia i do palarni!
Karolina zastanowiła się przez chwilę.
Proszę państwa, ja tez mam nałóg. - Odezwała się znienacka- Od wielu lat jem słodkie batoniki z rodzynkami. Potrafię ich zjeść około pięciu w ciągu jednego dnia. Noszę je w każdej torebce, trzymam je też w schowku w samochodzie.Nie potrafię bez nich żyć. Jem je za każdym razem, gdy się tylko zdenerwuję. Tak, szkodzą mi. Mam podwyższony cukier, lekką nadwagę i mogę dostać mnóstwa różnych chorób, niektóre z nich są nawet śmiertelne.
Wobec tego ja tez wnioskuję. O osobne miejsce w firmie, które w nawiązaniu do palarni, nazwijmy słodziarnią. I palacze mają w palarni popielniczkę i fotel,więc ja też żądam w słodziarni osobnego stoliczka i fotela, abym mogła w ciągu kilku minut dać upust mojemu nałogowi w spokoju. Po za tym czas w którym jem batonika, uważany jest za czas przerwy śniadaniowej. To niesprawiedliwe. Bo często palaczom nie liczy się takiego czasu jako przerwy. Jako osoba w nałogu mam prawo do osobnego osobnego stoliczka i paru minut ! Bo się poskarżę komu trzeba !
Przy czym mrugnęła okiem i wyszła z sali.
Drogie panie, idzie wiosna. Powoli zaczniemy pokazywać nogi i całą resztę naszych wdzięków na światło dzienne, warto więc zainwestować w jakiś nowy,piękny, seksowny ciuszek. Ja upatrzyłam sobie Xenię Black
Równowartość mniej więcej dziesięciu paczek papierosów.
Tak, że nie krępuj się Bobku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz