niedziela, 14 września 2014

JAK NIE ZOSTAĆ KUCHENNYM ROBOTEM, CZYLI WEŹ SIĘ ZA CHŁOPA, A CHŁOP ZA ROBOTĘ...

Moim rodzinnym domem zajmowała się cała rodzina, czyli mama, tata, dwaj bracia i ja. Kto się wyłamywał, albo lenił, tego spotykały represje od pozostałej czwórki.
Nie było to dziwne, przy trójce dzieci i mężu, mama moja szybko zaczęłaby przypominać samonapędzającego się robocika; wychowywać nas więc zaczęła według zasady:
Żyć przeca wiecznie nie będę!!!
Powtarzane do znudzenia milion razy....




 Czy się nam to podobało, czy nie przeszliśmy więc wszyscy troje - bez względu na wiek, płeć i protesty -  szkolenie w kwestii wszelkich możliwych obowiązków domowych i gospodarskich.


-Mama! A jak wyprasuję źle?!-Jak wyprasujesz, tak będziesz miał.

I Finito.

Nie obeszło się bez ofiar i katastrof w postaci :
  • Doszczętnego spalenia kilku garnków na ziemniaki (i próby podania zwęglonej zawartości na obiad)
  • Przefarbowania stosu ubrań. Zarówno ręcznie jak i w pralce
  • Przypalenie żelazkiem wielkanocnego obrusu. Wigilijnego zresztą też.
  • Wsypanie czterech woreczków ryżu do pomidorówki.Po jednej dla każdego, a ty masz z mamą na pół – tłumaczył brat.
  • Zaserwowania rodzinie herbatki przeczyszczającej wziętej za miętówkę,
  • Usmażenia kotletów z prawie dwukilogramowego schabu, bo się nie zrozumiało komunikatu odkrój kawałek, a resztę do zamrażalki.....

Pominąwszy bolesne konsekwencje tych głupot, cierpliwość mojej mamy była jak nie zmierzony ocean.
Następnym razem będziesz wiedzieć.
I nauka szła do skutku.
Czasem długo szła.
Efektem tej polityki, zyskałam w przyszłości dwie, absolutnie zachwycone bratowe,które pieją peany pochwalne na cześć zarówno mężów jak mojej mamy, że takich idealnych facetów wychowała, bo ciasto piecze, kafle myje, koszule prasuje.....

Mama Bobka miła kochana osoba, należy zaś do tego cichego gatunku babek, co to sam w sobie stanowią serwis kuchenno- sprzątający, i wszystko robią najlepiej same.


Każdy obowiązek spełniony ma być osobiście nawet po powrocie o piątej rano z nocnej zmiany, bo nikt tego przecież nie zrobi lepiej.
Ostatnio w wspomnianym czasie ugotowała dwudaniowy niedzielny obiad dla całej rodziny, upiekła ciasto, nagotowała kompotów, umyła podłogi, zrobiła pewnie coś tam jeszcze, ale już nie pamiętam co.
Nocną zmianę usiłowała przed nami zataić. I wszystko było na tip- top. Tyle, że gospodyni prawie padła nosem w talerz z rosołem.
I skończyło się rumakowanie, bo solidarnie- Bobek i ja , zapowiedzieliśmy, że po nocnej zmianie się śpi,a nie lata po domu jak perszing i obiad niedzielny przenieść można w takich przypadkach z na sobotę, albo inny dzień tygodnia.
Zgodziła się z trudem.
Mając na uwadze te dwa różne systemy wychowawcze, jak dwa odpychające się bieguny, wiedziałam, że nie będzie lekko, już od pierwszych chwil gdy tylko zamieszkałam z Bobkiem w jednym małym mieszkanku zwanego kawalerką.


                                                                             Źródło


Bobek pomagać, to może i pomoże, ale że kobieta wszystko robi lepiej, nauczony był, posiadał więc opory wewnętrzne.
Cała jego łyse jestestwo buntowało się przed głupawymi pracami domowymi i wzbraniał się przed nimi jak tylko mógł.
Wymagało to reedukacji.
Pamiętacie Leę? Tą z posta o Jędzy?
Lea poprosiła męża o wysprzątanie lodówki, obiecał, ale nie posprzątał, więc bajzel pozostał odłogiem na długie tygodnie. Z godzinnego zapowiadanego sprzątania zrobiła się robota prawie na trzy.
A gdy usiłował odwrócić kota ogonem, Lea podetkała mu pod nos komórkę z nagraną deklaracją, że posprzątam dziubeczku.... a jakże....
No i posprzątał...
Od czasu wpisu,Lea poszła jeszcze krok dalej.
- Miał pozmywać, nie pozmywał, więc pozmywałam. Ale tylko swoje.
Zużył wszystko, na dwa dni przestałam gotować, bo nie było na czym.
Bez ciepłego obiadu dwa razy pod rząd zrozumiał, że żartów nie ma; zmiękł i pozmywał ekpresem. To samo z praniem. Jak po tygodniu zabrakło mu skarpet i gaci, to pralka go też przestała gryźć.

Z Bobkiem szło oporniej.
Początkowo się stawiał.
Najpierw był etap awantur.
Bobek – zapowiedziałam wymachując groźnie drewnianą kuchenna łopatka- Po pierwsze,mamy dwudziesty pierwszy wiek, też pracuję osiem godzin dziennie, a za robota kuchennego robiła nie będę. Po drugie, weź pod uwagę, że mam dwóch braci. Dałam sobie radę z nimi, dam i z tobą. Po trzecie, też weź pod uwagę, że ćwiczyłam kiedyś Aikido i pamiętam z tej nauki jeszcze trzy chwyty.Cholernie bolesne.
Po jakimś miesiącu zrozumiałam jednak, że nie doprowadza to do niczego więcej niż:


  • Awantury stulecia,
  • Złamania drewnianej kuchennej łopatki na tyłku oponenta,
  • Obrazy i cichych dni.

A do tego męskiego łba i tak nic nie dotrze.
Po za tym musiałam kupić nową łopatkę.
Poradziłam się dziewczyn.
No i się zaczęło.
Lea stwierdziła, że Bobek nie jest znowu takim przypadkiem beznadziejnym i wystarczy tylko wskazać mu podział obowiązków.
Jak ja to, to ty tamto.
Posprzątałam łazienkę i kuchnię Bobku- oświadczyłam zdejmując gumowe rękawiczki- pozostało tylko poodkurzanie i umycie podłóg. Zajmiesz się tym?
Zajął.
Cud, cud!!!
Gdy jednak razu pewnego zażądałam umycia całej łazienki, przekroczyło to już jego możliwości duchowe i witalne. Kręcił się z niepewną mina, coś tam zamiótł, coś popsikał i tyle.
Idąc za przykładem Lei zawarłam szczęki i czekałam co dalej.
Po trzech tygodniach łazienka nabrała już wszystkich cech stajni Augiasza.
Po pięciu skapitulowałam i posprzątałam.
Zajęło mi to trzy godziny.
Bobkowi zrobiło się głupio. Że łazienka wymaga tylu zabiegów, zdziwiony był niezmiernie.
Boś głupio zrobiła. - stwierdziła Aniela. - chłop to nie baba. Nie potrafi się domyślać .
Zrobi dokładnie co mu karzesz i ani kroku więcej, a słowo posprzątaj jest zbyt ogólne. Jak chcesz mieć posprzątane na błysk, to zrób listę, co chłop ma zrobić.
Krok po kroku. Z uwzględnieniem czym i jak.


Najlepszym sposobem na wychowanie chłopa, jest utrwalanie nawyku przez powtarzanie- poradziła Ania

Nie, nie ględzenie, utyskiwanie pod uchem czy darcie paszczy.
Grzecznie, delikatnie jak do dziecka:
Kochanie, jak wychodzisz, zabierz z sobą śmieci.
Jak jedziesz na chwilę do miasta, kup proszę mleko do kawy.
Popraw pościel i otwórz okno w sypialni....
I tak miliony razy. Do skutku.


Szczerze powiem, że jest to metoda która podziałała.
Po dwóch miesiącach, Bobek sam uznał cześć obowiązków za swoje. 







Z ich wypełnianiem bywało różnie.
- Buuu- płakałam rzewnymi łzami – moja suuukienka...moja sukienka buuu....
Było nad czym lamentować.
Miałam ją na tyłku tylko dwa razy.
Droga była. I taka elegancka.
A Bobek ją uprał z dżinsami.
W nieodpowiedniej temperaturze.
Wydłużyła się przez to w jakiś magiczny sposób do rozmiaru habitu dorodnej siostry zakonnej.
Że go nie oskalpowałam gołymi pazurami na miejscu, to Cud Nad Wisłą jakiś.
Opanowałam jednak rządzę mordu ( no dobrze, kilka brzydkich słów w eter jednak poleciało) pochlipałam w ukryciu i postanowiłam się nie poddawać.
Bobku- zaczęłam spokojnie jeszcze raz- wiesz już, że oddzielamy kolory, że do niektóre rzeczy pierzemy prawie na gorąco, ale pokażę tobie teraz, których rzeczy tak nie wolno....
Dla sprawiedliwości dodam, że mój ukochany sukienkę wyratował.
Ugniótł ją w ciasną kulkę i położył na kaloryferze, zmieniając od czasu do czasu położenie i suszący się kawałek szmatki.
Metoda może dziwna, ale podziałała, bo kiecka wróciła do swojego rozmiaru.
Innym razem Bobek czekał na mnie z mała niespodzianką.
Zauważyłaś?- zaczął ledwie weszłam do domu.- Eeee....ale co... dziubku?
No i foch na trzy godziny, bo podłogę umył.
Umył ją przecudnie, sam rynek a uliczki to psi wzięli. I na dodatek bez płynu.
No faktycznie- przyznałam- tak jakoś czyściej......
Na szczęście złośliwość nie leży w szczerej naturze mojego Bobeczka.

Z czasem wszystko zaczęło iść ku lepszemu.
Część rzeczy ustaliliśmy jeszcze między sobą na przykład- jak jedno gotuje, to drugie zmywa. Reszta wyszła tak jakoś po cichu.
Pralkę włącza ten, kto pierwszy przychodzi do domu.
Bobek myje podłogi, sprząta sypialnie i korytarz, wynosi śmieci.
Ja zaś sprzątam kuchnię i łazienkę, prasuję,pilnuję zakupów.
Na koniec dodam jeszcze jedną radę. 
Radę Wisienki.
Pochwała czyni cuda. Krytyka do nich zniechęca.Chwal go za wszystko co robi, a będziesz miała najlepszego chłopa na ziemi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz